Strony

20 lutego 2016

MAŁA - zwiastun

W ciszy

Łzy drążyły tunele po obu stronach twarzy, nie pierwszy ra widziałam śmierć, ale teraz... Znałam ich, chodź krótko, to zdążyłam pokochać jak rodzinę. Wszyscy byli tacy wspaniali... Traktowali jak swojego a nie uciekiniera.
Wspaniali ludzie...
Byli... Odeszli, już ich nie ma.
Teraz śmierć będzie ich rodziną. „Zgniją oczy i wyraz tych oczu, śmierć patrzy w kość nie w twarz...” Znów uniosłam się na łokciach i wyjrzałam zza skarpy. Zdało mi się, że oczy Natalki patrzą wprost na mnie... Boże. Ona była taka mała. Pełna życia, radości. Mogła tyle osiągnąć.
-Schowaj się. - Usłyszałam głos za mną.
Gdy się odwróciłam chłopcy którzy dotąd byli mi znani jako potulni, cudowni i kochani, teraz biegli z bronią na ramieniu w stronę wioski. Jeden z nich zaczął krzyczeć:
-Za Polskę! Za Naród! Za Kraj!
Później reszta powtórzyła jednym głosem.
Antek biegł na czele a Malina, leżący obok mnie, przytykał moją głowę do ziemi.
-Csiii... - Wysyczał wprost do ucha.
Zaczęło się.
Strzały padały równo, kule miotały się w każdym kierunku. Chciałam wyjrzeć, ale silna dłoń wciąż przytrzymywała mnie nisko.
Nie było krzyków jak przy egzekucji, teraz padały głośne komendy.
-Ufasz mi? - Powiedział cicho.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Co tu ma teraz do gadania zaufanie?
Mimo sprzecznych myśli skinęłam głową.
-Na mój znak pobiegniesz za tamtą skarpę.
Uklękłam, aby przygotować się do ucieczki. Zdjął z ramienia broń i wychylony zaczął mierzyć w stronę wioski.
-Teraz.
Zamknęłam oczy...
Strach nie był już przewodnikiem, zrobiłam to spokojnie.
Co miałam do stracenia? Nic... Moje życie jest bez znaczenia. Nikogo nie zaboli gdy zginę...Bo przecież już nikogo nie mam. Tak mała odległość zdała się być kilometrami. Nie czułam nic, ale musiałam spojrzeć za siebie. Musiałam się odwrócić. Zobaczyłam starszego faceta biegnącego za mną od strony zabudowań, zamarłam... Stopy spierzchły i kolejny krok stał się niemożliwością...
Dopadł mnie. Wiem, że mnie dopadł. Patrzył na mnie z gniewem jakbym coś mu zrobiła a przecież to on zabrał mi rodzinę. Zagotowała się we mnie wściekłość i coś jeszcze... Wola walki. Uderzyłam go w twarz, ale uczułam jak przytyka mi do brzucha nóż.
Wbiłam wzrok w jego ciemne oczy...
Nie było tam ani krzty prawdziwego życia... Może on też ma rodzinę? Może zabija by oni mogli żyć? A może zabrali ich jak moich? Ach... Zamknęłam oczy i poczęłam osuwać się na ziemię, ale nie z bólu, lecz z ciężaru jaki na mnie spadł. Żołnierz zawiesił się na moich ramionach i wyzuty z oddechu upadł na łono lasu.
-Biegnij! - Tylko ten głos. Głos Maliny usłyszałam w całym szaleństwie strzałów.
Tylko nie wiedziałam gdzie uciekać... Nie wiedziałam co robić...
Czas stał się tylko słowem, nie czułam stawianych kroków... Dopiero gdy ukryłam się w stodole w sąsiedniej wsi, ból i zmęczenie stał się nie do zniesienia. Leżałam na sianie i myślałam... Nie byłam już tą samą dziewczyną, która przyjechała do wsi. Wtedy byłam doświadczona przez niemoc, a teraz przez prawdziwą wojnę. Tak to wygląda... Złapani, zabici. Nie ważne kim jesteś.

Jeżeli w wiosce chodź jedna osoba zdała się być podejrzana, nie sprawdzano prawidłowości podejrzeń, stawiano pod mur. Nie było dochodzenia czy czy ktoś pomagał... Dla nich każdy był winny a raczej każdy był kolejnym krokiem do zniszczenia kraju.  

Więcej na stronie "Mała".

1 komentarz:

Twój komentarz jest dla mnie wskazówką